.
Szpital
Złamana czaszką syna,
przezroczysta jego ręką,
do której przesącza się życie,
jestem szybą.
Liczę nocne niebo,
w kwadratowym pokoju
chodzę równo
na prostych palcach,
pilnuję oddechu.
O kołdrę
opieram sztywne dłonie,
wygładzam.