.
Więc tak się umiera z miłości
Nigdy nie sądziłam, że stanę w ciemności
I tak się zapomnę,
By mówić o tobie.
Sama nie wiem.
Może szukałam nierzeczywistej przestrzeni,
Gdzie po przekroczeniu progu cofa się czas
I przebytym szlakiem zawracają obroty ziemi.
Chciałam znowu chodzić
Tamtą, porośniętą echem naszych kroków drogą,
Na której, stojąc pomiędzy dwiema sosnami
patrzyliśmy, jak przejrzystość nocy
Rozświetla kometom warkocze.
Ale nawet wtedy
Niewiele mieliśmy nadziei,
Że wolno nam będzie wspólnie wypatrywać dnia,
Kiedy wschodnie niebo jest liliowe
I jedynie głos ptaka
Rozprasza pełne zachwytu milczenie.
Dlatego
Sprawiłam czarodziejską mocą słowa
Byśmy żyli jeszcze raz.
Pisałam,
A niespieszne tłumy pełzły arteriami miasta
I za południowym oknem lśniły dachy katedry.
Lecz ja
Przeszłam już przez drzwi
I znalazłam tam siebie
Jak na dnie greckiej lutrofory
Klęczącą w mroku, zziębniętą.
Więc tak się umiera z miłości.
Widząc wszystko
Ale wewnątrz, głęboko.
Jakby się było myślą,
Czyli samą sobą.
Więc tak się umiera
Bezwolnie.
Przyzywając miłego.
Więcej nie pamiętam
---------------------------------