.
Wspierali mnie ludzie
Gdy po śmierci ojca i w chorobie matki
myślałam o smutku, lecz także o wierszach,
pisanie było dla mnie jak dla drzewa
dotknięcie palcami pierwszych młodych liści.
Zieleń strof mieszała jasność mego wzroku.
Byłam zarazem dzieckiem bez ojca i kobietą,
co w gałęziach liryki poszukując wsparcia
grzeszyłaby zaniedbaniem.
A wspierali mnie ludzie ( obcy i z rodziny),
więc częściowo wolna od troski o matkę
pozostałam w skupieniu podobnym do tego,
w jakim twarda kora trzęsie gałęziami
nad kosmatym listkiem.
I dotknęłam poezji,
nawet jeśli tylko
pięcioma palcami.