.
Wygnanie z raju
Jaka szkoda.
Niemądrze było wyjść z domu,
zasmucić przedtem Ojca,
a dalej szybko, szybko,
nie rozglądając się dokoła.
Nie unieść stamtąd nic,
chociażby kłębka nici zahaczonych o klamkę,
albo kredy do rysowania strzałek,
by można znaczyć drogę i potem ją odnaleźć.
Co za tchórzostwo,
dać się odprawić
i nie wykrztusić nawet słowa,
że z tym owocem
to był przypadek
to był przypadek, błąd i zmowa,
po prostu mgnienie
pomiędzy myślą, okiem, ruchem ręki i pragnieniem.
Co za rozpacz,
dać się oddalić
z tego ogrodu i od stołu.
I co za grzech,
nie wierzyć,
że ciągle można tam powrócić.
I jeszcze smutek,
że tak się zostawiło Ojca.
A wystarczyło się odwrócić.